Kim był ten chłopczyk, którego zanieśli do szpitala i tam umarł? Chyba nie oglądałem zbyt uważnie.
To był syn (?) [w każdym razie ktoś z rodziny] tego faceta, co stanął przed właścicielem fabryki, ojcem dziewczynki [f*ck, nie pamiętam imion, a te ze strony nic mi nie mówią :O] i pociął sobie brzuch, a ojcu dziewczynki rękę. Oni trafili do niego do domu, bo podejrzewali, że on i jego rodzina ma coś wspólnego z porwaniem dziewczynki.
Łojciec otrół siebie oraz rodzinę/dzieci w akcie rozpaczy/bezradności ;
a ojca/przecinacza swojego brzucha podejrzewali o porwanie dziecka - i dlatego do niego/po niego przyszli .
bida tam była, pewnie na skraju wytrzymałości organizmu z braku jedzenia czy wody
Gdy przyszli do tego domu, pewnie sprawdzili każdego po kolei. Chłopiec dawał znaki życia, więc go zabrali do szpitala, żeby go odratowano. Wydaje mi się, że przyczyną śmierci nie był głód (na podłodze były resztki pizzy), bo dziwne by było, gdyby cała rodzina straciła życie w tym samym czasie. Przecież każdy jest inny, ma inną wytrzymałość - ojciec da radę bez jedzenia dłużej niż matka, matka dłużej niż dzieci.
Według mnie ojciec popełnił zbiorowe samobójstwo, takie honorowe. Nie mógł utrzymać rodziny, stracił pracę, wszyscy przymierali głodem i byli skrajnie ubodzy, a że szef nie zareagował na jego akt desperacji - otruł żonę i dzieci. Obok opakowania niedojedzonej pizzy leżała buteleczka z jakimś płynem, może to była trucizna.